– Nie udało się 10 maja (przeprowadzić wyborów prezydenckich – PAP) dzięki, jak się okazało, skutecznej obstrukcji opozycji. Obstrukcji prowadzonej na różnych poziomach, bo zarówno w parlamencie – mam tu na myśli przeciąganie prac Senatu (...) – a z drugiej strony to, co działo się już poza parlamentem, czyli w samorządach – mówił w telewizji wPolityce.pl wicepremier Sasin.
Wskazał, że samorządy były „zdominowane w znacznej mierze przez ludzi związanych z partiami opozycyjnymi” i „odmawiały współpracy w zorganizowaniu wyborów”.
Sasin podkreślił, że „opozycja działa na zasadzie – jak nie kijem go, to go pałką”.
Zwrócił uwagę, że dobrze to widać na jego przykładzie. „Ja się nie czuję winny. Jako rząd robiliśmy w tej sprawie to, co do nas należało. (...) Wyraźnie PO chodziło o to, by wymienić kandydata (na prezydenta – PAP). Dlatego nie mogli dopuścić do wyborów majowych. Potrzebny był im ten restart wyborczy, żeby zmienić kandydata” – powiedział minister aktywów państwowych.
Przekonywał, że PO „wychodzi z założenia, że wybory mogą się odbyć tylko wtedy, gdy ich kandydaci mają szansę te wybory wygrać”.
Pytany o to, czy termin wyborów prezydenckich 28 czerwca i cały kalendarz wyborczy są dobre, Sasin powiedział: „to już jest nieważne, czy ten kalendarz jest dobry, czy niedobry”. „On jest jedyny możliwy w tej chwili do realizacji” – wyjaśnił.
„28 czerwca według wszelkich wyliczeń jest ostatnią datą, która umożliwia skuteczny wybór prezydenta, przeprowadzenie całej procedury łącznie ze stwierdzeniem ważności wyborów przed 6 sierpnia (kiedy kończy się kadencja prezydenta Andrzeja Dudy – PAP)” – podkreślił.
Znamy już datę wyborów prezydenckich 2020. Marszałek Sejmu przedstawiła kalendarz wyborczy