W Sejmie w środę odbyło się posiedzenie komisji ds. UE, która przeprowadziła debatę na temat procedur antykorupcyjnych i antylobbingowych w Parlamencie Europejskim, w związku z aferą jaką niedawno wykryto.
Pytany w Sejmie o sytuację dotyczącą korupcji w PE rzecznik rządu podkreślił, że sygnały o kolejnych zaangażowanych w sprawę są niepokojące.
– To oznacza, że w Parlamencie Europejskim dochodziło do wielopoziomowego oddziaływania, jeżeli chodzi o decyzje – powiedział.
– W Brukseli często mówi się o tym w kuluarach, że te działania lobbingowe mają bardzo daleko idący charakter i one wymagają większej transparentności i tak samo większej transparentności wymagają kwestie dochodów niektórych eurodeputowanych – stwierdził.
– Widzimy w oświadczeniach majątkowych pewne dochody, które nie mają jasnego kierunku pochodzenia. Po prostu uczciwie byłoby odpowiedzieć na pytania, skąd one pochodzą, wtedy te wątpliwości byłyby rozwiewane, a tak niestety narastają znaki zapytania – podkreślił Müller.
Komisja ds. UE: afera korupcyjna w PE to nie Marokogate ani Katargate; to Russiagate
W ocenie polityka,
„wszyscy posłowie do Parlamentu Europejskiego powinni być sprawdzeni, jeżeli są jakiekolwiek podejrzenia” . Stwierdził, że nie ma sygnału, aby był wśród nich ktoś z PiS. – Pojawiają się wątpliwości, co do kwestii Radosława Sikorskiego, skąd pochodzą jego dodatkowe środki finansowe i mógłby je szybko rozwiać. Być może tam nie ma żadnych złych rzeczy, ale wystarczy o tym po prostu powiedzieć – dodał.
W artykule opublikowanym w grudniu ub.r. przez brukselski portal Politico przypomniano, że eurodeputowany PO Radosław Sikorski zarabiał 40 tys. euro miesięcznie „za nieokreślone »konsultacje«”. Tekst opisuje szereg kontrowersyjnych praktyk europosłów, które w końcu – według autorów – musiały skończyć się skandalem, tj. aresztowaniem wiceprzewodniczącej PE Evy Kaili.
Afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim wybuchła w grudniu wraz z aresztowaniem byłej wiceprzewodniczącej PE, greckiej socjalistki Evy Kaili, która jest podejrzewana o branie ogromnych łapówek od Kataru. Jej adwokat Michalis Dimitrakopoulus poinformował w grudniu, że obrona złożyła wniosek, by zeznawała z wolnej stopy, z użyciem nadzoru elektronicznego, jednak prokuratura się do niego nie przychyliła. W efekcie Kaili pozostanie w areszcie tymczasowym w Belgii co najmniej do 22 stycznia.
Skandal korupcyjny dot. wiceszefowej PE: w środę debata, w czwartek głosowanie nad rezolucją
Kaili pod lupą greckiego urzędu ds. prania pieniędzy
Śledztwo w jej sprawie trwa także w Grecji, gdzie również grozi jej więzienie. Jeśli Kaili zostanie uznana za winną w Grecji, wyrok wydany przez krajowy organ sądowy będzie najprawdopodobniej surowszy niż ten w Belgii, gdzie kary za tego rodzaju przestępstwa są łagodniejsze – od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. W ojczystym kraju grozi jej 15 lat więzienia.
W Grecji Kaili jest m.in. pod lupą urzędu ds. prania pieniędzy. Śledztwo w jej sprawie ma doprowadzić do ustalenia, czy przywoziła z zagranicy niezadeklarowane środki finansowe i inwestowała je w Grecji, głównie w nieruchomości.
Kto jeszcze zamieszany w aferę?
Kaili nie jest jedyną negatywną bohaterką afery korupcyjnej w PE. W sprawę zamieszana jest również jej rodzina i bliscy. W areszcie przebywa też Pier Antonio Panzeri, były włoski europoseł. Jest założycielem organizacji pozarządowej Fight Impunity. W związku z aferą korupcyjną postawiono mu zarzuty. Rozpatrzenie wniosku Panzeriego o zwolnienie z więzienia zostało odroczone do 26 stycznia.
Europoseł Mark Tarabella to z kolei wiceprzewodniczący delegacji PE ds. stosunków z państwami Półwyspu Arabskiego. Jego dom został przeszukany przez belgijską policję. Zawiesił on swoje członkostwo w grupie Socjalistów i Demokratów.
Na początku stycznia przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola wszczęła pilną procedurę uchylenia immunitetu dwóch europosłów na wniosek belgijskich organów sądowych. Chodzi o Andreę Cozzolino i Tarabellę.
Parlament Europejski odwołał Evę Kaili ze stanowiska wiceprzewodniczącej